wtorek, 13 listopada 2012

7. Więc jest nas trzech.

Jechałam czarnym mercedesem, siedziałam z tyłu. Miałam na sobie białą elegancką sukienkę a do tego czarne rajtki i bardzo wysokie czarne szpilki, które na obcasie miały cyrkonie mieniące się w kilku kolorach: fioletowym, różowym, zielonym, czerwonym, niebieskim. Były piękne! Zakochałam się w nich, gdy zobaczyłam je na sklepowej półce. Niestety nie były tanie, nigdy bym ich nie kupiła, ale moja stylistka powiedziała, że teraz muszę patrzyć na ubrania innymi kryteriami. A cena nigdy nie stanowi problemu. Moja stylistka Sylwia przyleciała tutaj tydzień temu i zamieszkała niedaleko mnie. Ucieszyło mnie to, bo przynajmniej kogoś tu znam. Są jeszcze bracia, ale po ostatnich wydarzeniach wole ich unikać. Nie lubię tego jak Joe i Nick na mnie patrzą, po prostu nie lubię litości. Tydzień temu pojechałam na wywiad Good Morning America, który był najgorszą rzeczą, która mnie tutaj spotkała, ale z drugiej najlepszą. Najgorszą, bo musiałam opowiadać o wypadku i moich przyjaciołach, najlepszą, bo dzięki temu zyskałam więcej fanów i zaczęłam być popularna. Oczywiście nie obeszło się bez łez, ale prowadząca była bardzo miła i w pewnym momencie, gdy zobaczyła, że już nic więcej nie jestem w stanie powiedzieć ogłosiła reklamę, która tak naprawdę nie była jeszcze w planach. Po tym wystąpieniu i wypowiedzeniu tego wszystkiego na głos stałam się silniejsza i pewna siebie.
-Jesteśmy już na miejscu. - Wyciągnął mnie z rozmyśleń mój ochroniarz Gerry.
-Dziękuję. - Uśmiechnęłam się do niego i wysiadłam z samochodu. Poszłam w stronę parku a za mną podążał Gerry. Zobaczyłam go siedzącego na ławce. Był ładnie ubrany, miał czarną koszulkę z zielonym napisem, bardzo obcisłą, która pokazywała jego muskuły. Do tego ciemne jeansy i czarne adidasy, niby zwyczajny strój, a jednak na jego widok serce zaczęło mi mocniej bić. Dawno go nie widziałam, bardzo dawno, a mimo to nie zapomniałam jego oczu, nosa, nadal pamiętam smak jego ust...
-Cześć. - Wstał, gdy tylko mnie zauważył i podbiegł do mnie.
-Cześć. - Próbowałam być obojętna na niego, nie sądziłam, że to jest aż takie trudne.
-Proszę to dla Ciebie. - Podał mi różę. Wzięłam od niego kwiatka.
-Nie trzeba było...
-Ale chciałem...
Staliśmy tak naprzeciwko siebie nie wiedząc, co możemy więcej powiedzieć. To Robert zadzwonił rano, że chce się ze mną spotkać, że jest w Los Angeles i błaga mnie o spotkania. Nie miałam planów na dzisiaj, więc się zgodziłam, pewnie nawet jakbym nie miała wolnego wieczoru to i tak bym się z nim spotkała. Potrzebowałam spotkania z kimś, kto mnie dobrze zna,
-Masz ochotę na kawę? - Zapytał po chwili milczenia.
-Jasne.
Poszliśmy w stronę pobliskiej restauracji, mój ochroniarz szedł oczywiście za nami. Na początku myślałam, że będzie mi to przeszkadzać, że nie mam chwili samotności, ale po wczorajszym wydarzeniu stwierdziłam, że dobrze, że był koło mnie. Pojechałam do sklepu i nagle koło mnie pojawiło się bardzo dużo ludzi, którzy chcieli ze mną robić zdjęcia, mówili coś do mnie. W pierwszej chwili przeraziłam się tym, ale na szczęście Gerry zapanował nad sytuacją i po chwili mogłam nadal kupować ciuchy, gdyż to jest ostatnio moją ulubioną rozrywką.
Naszą podróż do restauracji przerwał nam mój telefon. Popatrzyłam na wyświetlacz i zobaczyłam imię „Joe”.
-Słucham.
-Cześć, jutro przed próbą chciałbym Cię zaprosić na kawę, musimy porozmawiać.
-A na próbie o tym nie możemy porozmawiać?
-Niestety nie, chce porozmawiać w cztery oczy.
-No dobrze, to przyjedź do mnie rano, to u mnie wypijemy kawę, dobrze?
-Ok, to do jutra.
-Pa. - Rozłączyłam się i włożyłam telefon do torebki.
Popatrzyłam ukradkiem na Roberta, którzy szedł z poważną miną. Nie wiedziałam, co siedzi w jego głowie. Zawsze chciałam wiedzieć dokładnie, o czym myśli.
-O, czym myślisz? - Palnęłam, nawet nie myśląc o tym, co mówię.
Robert popatrzył na mnie i zaczął się śmiać.
-Zawsze się Cię to interesowało. Może z wyglądu się zmieniłaś, ale w środku nadal pozostałaś taka sama. Właśnie o tym myślałem, zastanawiałem się czy bardzo się zmieniłaś.
-Na pewno każdy się zmienił, ale uważam, że nie zmieniłam się aż tak bardzo.
-A podobają się Ci się zmiany, które nadeszły w Twoim życiu?
-Chodzi Ci o to, że stałam się rozpoznawalna? To zależy. Chyba wolałabym, żeby nikt się nie dowiedział o wypadku, ale z drugiej strony wiele osób pisze do mnie, że mnie podziwia i jeżeli mi się udało po stracie 3 przyjaciół to może im się też uda. Wczoraj napisała do mnie dziewczyna, która straciła przyjaciółkę i dopiero, gdy usłyszała moją historię podniosła się i zaczęła żyć. To miłe, wiedzieć, że można komuś pomóc.
-Przynajmniej wiedzą, że nie są sami, że ktoś też przeżył coś strasznego.
-Dokładnie. - Popatrzyłam na Roberta i się uśmiechnęłam do niego. Poczułam ciepło na sercu, wrócił mój Robert, w którym się zakochałam.
Weszliśmy do restauracji i zajęliśmy miejsce przy oknie z widokiem na park.
-Na długo przyjechałeś?
-Jutro wieczorem wracam.
-Oj... - Zrobiło mi się smutno na myśl, że będzie tutaj tak krótko. Wiem, że będę musiała odchorować później to spotkanie, ale w tym momencie o tym nie chciałam myśleć. - To oznacza, że mamy jeszcze jakieś 24 h do Twojego lotu, odejmując noc, próbę... Zostało nam jakieś 5 godzin?
-Nigdy nie byłaś taka dobra z matematyki. Ale rzeczywiście tyle nam zostało, chyba, że...
-Chyba że?
-Pójdę jutro z Tobą na próbę. - Robert popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem.
-Będzie mi bardzo miło. - Popatrzyłam na niego z uśmiechem, wiedząc, że to nie jest dobra decyzja, więcej wspólnych godzin równa się z większą chorobą.

Narrator
Oliwia wróciła po długim spacerze do swojego mieszkania, przebrała się w piżamę i usiadła na parapecie wracając do wydarzeń z minionego dnia, oraz do tych, gdy była dziewczyną Roberta.
Po jakimś czasie spojrzała na zegarek i stwierdziła, że musi już iść spać, żeby mieć siłę na jutrzejszy dzień.
Rano obudził ją dzwonek do drzwi, nie chętnie wstała z łóżka i poszła otworzyć drzwi.
-Joe? - Zapytała zdziwiona, gdy zobaczyła chłopaka z dwoma kubkami kawy.
-Przecież się umawialiśmy. Zapomniałaś?
-Aaa tak! - Dopiero teraz sobie przypomniała wczorajszą rozmowę z Joe. - Nie zapomniałam, wchodź. Czego się napijesz? - Chłopak podniósł do góry dwa kubki kawy. - No tak, masz już kawę.
-A, co Ty taka rozkojarzona chodzisz?
-Ja? Wydaje Ci się. Siadaj, chciałeś porozmawiać. - Oliwka wzięła od Joego kubek kawy, usiadła na kanapie i zaczęła pić ciepły napój.
-Dobrze, przejdę do rzeczy.
-Cieszę się. - Uśmiechnęła się do niego. Była ciekawa, o czym Joe chce z nią porozmawiać.
-Unikasz mnie. Nie wiem, dlaczego, ale mnie unikasz. Już mnie nie lubisz? - Spojrzał na dziewczynę, która siedziała obok niego i nie wiedziała, co powiedzieć. Owszem unikała go, ale tylko, dlatego, że patrzy na nią z litością, a tego nie lubi. Tylko nie wiedziała, czy może o tym powiedzieć Joemu. - Milczenie też jest odpowiedzią.
-Po prostu nie wiem, co Ci powiedzieć.
-Prawdę, chyba tak będzie najlepiej. Od tygodnia nie odbierasz moich telefonów, nie odpisujesz na smsy, a jak się widzimy na próbie to jak najmniej spędzasz czas ze mną i z Nickiem. O co chodzi?
-O to, że nie chcę, żebyście się nade mną litowali. Już i tak za długo widziałam litość w oczach znajomych, po prostu chce żebyście mnie traktowali normalnie.
-Dobrze, postaram się.
Oboje się uśmiechnęli do siebie.
-Czyli między nami już jest dobrze? - Chłopak zapytał.
-Tak. - Dziewczyna szybko odpowiedziała i wstała z kanapy. - A teraz poczekaj, muszę się przebrać, bo spóźnimy się na próbę.
Oliwia poszła do garderoby, wybrała szarą bluzkę z krótkim rękawem, krótkie jeansowe spodenki i trampki. Do tego ubrała parę bransoletek, duży czarny zegarek i długi łańcuszek. Gdy się ubrała, poszła do toalety żeby się wymalować, włosy związała w luźny kucyk.
-Jestem gotowa.
-Wow, jesteś jedyną dziewczyną, którą znam, która zbiera się w tak krótkim czasie i wygląda super!
-Dzięki, ty też ładnie wyglądasz.
Przyjaciele wybuchli śmiechem

***

Po dwudziestu minutach dojechali pod studio gdzie, w środku już na nich czekał zespół, przywitali się z wszystkimi.
-Załatwiłem Wam, za tydzień występ w Jimmy Kimmel Live!
Wszyscy zaczęli się cieszyć i przybijali sobie piątkę. To miał być ich pierwszy występ od czasu powrotu na scenę z nowymi piosenkami. Mieli wspólny występ w Polsce, ale tam nie śpiewali nowych piosenek.
-Super to, co zaśpiewamy?
-Almost here. - Odpowiedział szybko menadżer. Na te słowa Oliwia się zakrztusiła wodą, którą właśnie piła. Wiedziała, że będzie musiała występować przed publicznością, ale nie myślała, że już za tydzień ma śpiewać razem z braćmi.
-Super! Oliwia cieszysz się? - Joe zapytał podekscytowany. On się bardzo cieszył, że pierwszy występ będzie właśnie z Oliwią, chciał, żeby wszyscy usłyszeli jej piękny i naturalny głos. Spojrzał na nią i zaczął się śmiać.
-Bardzo śmieszne. - Oliwia z trzęsącymi się rękami uderzyła go w głowę. - A nie możecie zaśpiewać sami?
-Oliwia w końcu musi być ten pierwszy raz. - Nick do niej podszedł i objął ją ramieniem. - Lepszy pierwszy raz podczas mniejszej publiczności, niż od razu podczas koncertu.
-Chyba masz rację, ale... - Oliwia nie skończyła zdania, bo zobaczyła GO. Stał w drzwiach uśmiechając się do niej. Miał na sobie biały t-shirt, czarną skórzaną kurtkę, jeansy i czarne adidasy, strój bardzo zwyczajny, ale nie dla niej. Dla dziewczyny on wyglądał pięknie. Gdy tylko go zobaczyła jej oczy zabłysnęły a na twarzy pojawił się uśmiech, cały stres związany ze zbliżającym się występem na żywo uciekł, a osoby w pokoju przestały istnieć.

Joe
-Oliwia w końcu musi być ten pierwszy raz. - Mój brat znalazł się blisko Oliwi, jak dla mnie za blisko i do tego ją objął. Nie żebym był zazdrosny, ale nie rozumiem, dlaczego podszedł jej tak blisko. - Lepszy pierwszy raz podczas mniejszej publiczności, niż od razu podczas koncertu.
-Chyba masz rację, ale...  - Oliwia spojrzała w stronę drzwi i od razu rozpromieniła się na twarzy, jej oczy zaczęły się śmiać, chyba pierwszy raz ją taką widziałem. Podążyłem za jej wzrokiem i zobaczyłem jakiegoś lalusia w drzwiach, który również się uśmiechał do niej. Spojrzałem na Nick, który zrobił krok do tyłu i puścił Oliwię, spojrzał na mnie i zobaczyłem ten jego wzrok, który mówił wszystko, on się w niej zakochał i wtedy do mnie dotarło, że jesteśmy zakochani w tej samej dziewczynie, ale co z tego, jeżeli ona uśmiecha się w TEN sposób tylko do tego lalusia w drzwiach.

Nick
-Oliwia w końcu musi być ten pierwszy raz. - Podszedłem do niej bliżej i objąłem ją ramieniem, nie lubiłem, gdy się stresowała, albo czymś martwiła. Oliwia już od czasu castingu bardzo mi się podobała, ale niestety nie miałem dla niej tyle czasu ile chciałbym, bo musiałem jeździć do Nowego Jorku, ale teraz zamierzam to wszystko zmienić. - Lepszy pierwszy raz podczas mniejszej publiczności, niż od razu podczas koncertu.
-Chyba masz rację, ale...  - Nagle przerwała zdanie, objąłem ją mocniej, bo myślałem, że zaczyna sobie to wszystko wyobrażać. Ja wiem, że na początku nie jest łatwo, ale przecież, ma nas a przede wszystkim mnie, przecież może na mnie zawsze liczyć.
Ale ona nie kończyła zdania, zamiast tego uśmiechnęła się radośnie, spojrzałem w kierunku jej spojrzenia i zauważyłem jakieś chłopaka, który wpatrywał się w Oliwię z uśmiechem na twarzy. Puściłem ją i zrobiłem krok do tyłu, a mój wzrok skierował się na Joego, który wpatrywał się we mnie i odkryłem szokującą prawdę, jemu Oliwia też się podoba... Więc jest nas trzech.

Oliwia
Zobaczyłam go w drzwiach, wyglądał bardzo seksownie w białym, obcisłym podkoszulku. Przed oczami miałam jego umięśnioną klatę, którą często widziałam, gdy byliśmy razem i poczułam, że się rumienię. Podeszłam do niego i pocałowaliśmy się w policzek.
-Poznajcie mojego yyy... - kogo? Przyjaciela? Chłopaka, który zdradził mnie z przyjaciółką? Nie Oliwia, wybaczyłaś mu i nie możesz już tego rozpamiętywać.
-Znajomego. - Robert dokończył za mnie puszczając do mnie oczko. Podszedł do chłopaków i przywitał się z nimi.
Po trzech godzinach wyszłam ze studia z Robertem i skierowaliśmy się do najbliższej restauracji, bo oboje umieraliśmy z głodu.
-Twój głos jest jak... jak narkotyk, zawsze go mało.
-Narkotyk? Uważasz, że mój głos jest niebezpieczny.
-Ej no, chciałem powiedzieć Ci komplement, ok może nie najlepszy, ale nic innego nie mogłem wymyślić. - Zaczęliśmy się śmiać.
Jeszcze tydzień temu nie pomyślałabym, że dzisiaj będę siedziała w restauracji z Robertem i będziemy się śmiać z mało sensownych komplementów chłopaka, ale takie jest właśnie życie, nieprzewidywalne. I choć oboje chcieliśmy poruszyć ten najważniejszy temat, oboje się boimy i nie wiemy jak się za to zabrać. Chciałabym do niego wrócić, chociaż z drugiej strony boję się tego, bo nie chce znowu być zraniona. Ale, o czym ja myślę? Przecież to, że teraz jemy razem obiad to nie znaczy, że do siebie wrócimy... a może jednak?


Narrator
Czas leciał dla Oliwii stanowczo za szybko i nim zdążyła się zorientować stali już na lotnisku przed bramkami, wiedziała, że jak Robert je przekroczy będzie cierpieć z powodu jego wyjazdu. Spojrzała na niego błagalnym wzrokiem, sama do końca nie wiedząc, o co chce go błagać, czy o to, żeby nie wyjeżdżał, czy o to żeby ją pocałował, czy o jedno i drugie. Wiedziała tylko, że będzie za nim cholernie tęsknić, że go kocha i mimo tego, że ją skrzywdził, nigdy nie przestał być najważniejszą osobą w jej życiu a nawet sercu.
Gdy tylko zobaczył jej smutne oczy, musiał to zrobić.
-Kocham Cię, zawsze Cię kochałem i zawsze będę. Liczysz się tylko Ty, nikt inny. I mam nadzieję, że kiedyś zapomnisz o tym, co Ci zrobiłem.
Chłopak objął rękami twarz dziewczyny i ją czule pocałował.
-Nie odchodź. - Dziewczyna wyszeptała błagalnym tonem między pocałunkami.
W tym samym czasie usłyszeli komunikat, że pasażerowie lecący do Polski proszeni są o skierowanie się już do bramek.
-Wrócę, obiecuję.
Młodzi pocałowali się ostatni raz i chłopak odszedł. Oliwia stała wpatrując się w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stał Robert.

Robert
-Nasze sprawy się trochę skomplikowały. - Powiedział przez telefon, gdy tylko upewnił się, że dziewczyna go już nie widzi.
-Mam nadzieję, że będziesz umiał je naprawić.
-Wydaje mi się, że już to zrobiłem, ale ta dwójka może wykorzystać fakt, że wracam do Polski.
-W takim razie, musisz znowu zawitać u niej.


Po ponad miesięcznej przerwie dodałam rozdział, wybaczcie mi, że tak późno, ale ostatnie wydarzenia w moim życiu sprawiły, że nie potrafiłam się skupić i napisać.

Co do rozdziału to podoba mi się, w końcu coś się rozkręca, ale i tak nie ma jeszcze najważniejszego. Chciałabym już być dalej z akcją, bo najnowsze piosenki Taylor Swift idealnie tutaj będą pasować:) No ale pomału do wszystkiego dojdę.

aaa i jeszcze jedno !:) dzisiaj pojawił się prolog na blogu mojej wiernej czytelniczki także zapraszam :) http://straight-in-your-face.blogspot.com/

no i oczywiście zapraszam Was na blog Ani i Patrycji historia-roni.blogspot.com

czekam na szczere komentarze!:)

5 komentarzy:

  1. Uwielbiam czytać twoje opowiadania <3 Czasami na serio mi brakuje opowiadań o Jonasach :)

    OdpowiedzUsuń
  2. no i dała się omamić... Wiedziałam że się oboje w niej zakochają. Czemu nie może odwzajemnić tego uczucia? czemu musi się w jakimś dupku zakochać, jeszcze takim co ją zdradził. Ja bym takiemu jaja urwała a nie dawała 2 szansę. Widać że chce się na niej wypromować, albo od niej kasę wyciągnąć. Inaczej nie pojawiałby się dopiero jak zrobiło się o niej głośno

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiedziałam, ja po prostu wiedziałam, że z nim będą same problemy. Ten Robert, to niezłe ziółko jest. Od początku go nie lubiłam i wydaje mi się, że dalej tak będzie.

    Rzeczywiście opowiadanie nabrało tempa, tylko nie wiem czy nie za szybko wyskoczyłaś z miłością? Rozumiem jeden z nich mógłby być lekko myślny, ale żeby od razu obaj?

    Mam jeszcze taką jedną, małą radę. Wydaje mi się, że powinnaś zaznaczyć, że oni mówią po polsku albo w ogóle to wprowadzić. Jestem pewna, że po wyjeździe z jej ojczystego kraju na pewno za nim tęskni i od czasu do czasu po prostu ma ochotę porozmawiać po polsku. Oczywiście, tak mi się wydaje, bo przecież równie dobrze po prostu mogła się szybko zaaklimatyzować i całkowicie zapomnieć o tym.

    Jejku, jak pisałaś, że chcesz dodać link mojego bloga, to myślałam, że dasz go gdzieś z boku, w mniej widocznym miejscu... Ale miło z Twojej strony, dziękuję bardzo ;*

    Rozdział cudny, więc czekam na następny, który mam nadzieję pojawi się szybciej ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety wczoraj jak wróciłam byłam zbyt zmęczona, dlatego komentuję dopiero teraz ;)

    Nie lubię go. Powinien w piekle spłonąć, właściwie po co on tam do niej przyjechał? Chce zginąć? Nie ma sprawy, tylko wejdę Ci do opowiadania i skopie mu ten nędzny tyłek. Czy on nie widzi, że tylko ją zrani?! Pewnie widzi, ale dalej to robi, bo jest zachłanny na jej kasę albo chce być sławny dzięki niej. Aaaa! Nienawidzę go! -.-

    Co do Jonasów... To się porobiło... Żeby tak obaj? No, no. Musi mieć dziewczyna niesamowity urok osobisty xd
    Ale przyznam, że szkoda mi ich... Kogokolwiek z nich trzech wybierze, to pozostali dwaj będą nieszczęśliwi. Tzn. tego całego Roberta, to mi nie będzie szkoda, ale Jonasów i owszem. Hm... I co ona biedna zrobi?

    Rozdział na prawdę świetny, tak jak i pozostałych sześć. Czekam z wieeeeeelką niecierpliwością na następny. Oby pojawił się szybciej niż ten xd Bo przepraszam bardzo, ja wiem, że jesteś zajęta, ale teraz masz czytelniczki na głowie xd Nie możesz ich aż tak w niepewności i niecierpliwości na głowie trzymać, prawda? xd Hahaha xd

    Nie przejmuj się mną, zawsze marudzę xd

    ~misiaczkowa

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń