-Oliwia muszę Ci coś powiedzieć… - Usłyszałam zmartwiony
głos mamy.
Głos mamy mnie wystraszył. Przed oczami miałam jakiś
wypadek, że coś się stało tacie.
-Co się stało? - Zapytałam bojąc się odpowiedzi.
-Chodzi o Kingę.
Do moich oczu zaczęły napływać łzy. Bałam się, że ją też
stracę. Tak strasznie ostatnio ją zaniedbałam. Ją i rodziców. Nie miałam czasu,
żeby przyjechać do domu. Ostatni raz byłam po trasie z braćmi, 8 miesięcy temu.
Nawet zadzwonić i zapytać się, co u nich nie miałam czasu, bo po próbach szłam na
siłownię albo szkoły tańca ćwiczyć układy na koncerty. Wieczorami widywałam się
z Krisem. Zaniedbałam tak wiele osób...
-Co z nią?! - Krzyknęłam przestraszona do słuchawki.
-Wybudziła się ze śpiączki. Pytała o Ciebie... i resztę.
-To cudownie mamo! Wspaniała wiadomość.
Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy szczęścia.
-Przylecę najbliższym samolotem!
-Oliwia ale za niedługo masz promocję płyty...
-Mamo płyta nie jest najważniejsza, muszę zobaczyć Kingę.
Byłam taka szczęśliwa, że Kinga się wybudziła, zadzwoniłam
do Orlando przekonana, że on zrozumie i pozwoli mi lecieć do Polski.
-Zapomnij! Cieszę się, że Twoja przyjaciółka się wybudziła i
tak dalej, ale NIE! Za trzy dni ma wyjść Twoja płyta! Jutro ma wycieknąć do
internetu okładka płyty. A Ty masz siedzieć w Los Angeles i nakręcać
informację.
-Orlando... - nie dane mi było dokończyć, bo on cały czas
nawijał.
-Obiecuję, że odwiedzisz ją za miesiąc, możesz do niej
zadzwonić, nie ucieknie Ci. Wiesz jak ta wiadomość, że ona się wybudziła może
wpłynąć na Twoją popularność! Nie pojedziesz teraz, pojedziesz jak już będziesz
mogła. Masz zobowiązania. Wiesz ile by kosztowało odkręcenie tego wszystkiego?
Nie masz tyle kasy! Za 3 dni wychodzi Twoja pierwsza płyta, masz się spotkać z
fanami i podpisywać płytę, potem koncerty, nie nie... wykluczone, nie możesz
wyjechać!
Rozłączyłam się, nie chciałam tego już więcej słuchać. Byłam
wściekła, roztrzęsiona, po moich policzkach spływają łzy. Nie mogę decydować o
swoim życiu, przecież to jest jakieś szaleństwo. Wykręciłam numer Krisa, że się
wygadać, ale nie odbierał. Robił dzisiaj zdjęcia Rihannie w Nowym Jorku i
pewnie nie mógł rozmawiać. Zostałam z tym wszystkim sama. Tak bardzo chciałam
się wygadać. Tak bardzo, że wykręciłam numer Joego, a on odebrał po pierwszym
sygnale.
-Oliwia! Jak ja za Tobą tęskniłem.
-Joe... - Nie umiałam udawać, że wszystko jest w porządku,
rozkleiłam się. Płakałam nie umiejąc mu powiedzieć dlaczego.
-Powiedz spokojnie gdzie jesteś? - Zapytał głosem, którym
rodzice mówią do dzieci, gdy się przewrócą i zadrapią sobie kolano.
-W mieszkaniu... - Powiedziałam z trudem.
Przyjechał do mnie po 15 minutach, gdy się pojawił w
drzwiach przytuliłam się do niego.
-Co się stało? Ej spokojnie, cała się trzęsiesz.
Jego ręka delikatnie poruszała się po moich plecach, co
sprawiało, że zaczęłam się uspokajać. Usiedliśmy w salonie na sofie i po chwili
zaczęłam mu wszystko tłumaczyć.
-A najgorsze jest to, że za 3 dni jest druga rocznica
śmierci moich przyjaciół... dlatego zdecydowałam się na premierę płyty właśnie
wtedy. A teraz... Joe co ja mam zrobić? - Zapytałam go, bo sama już nie
wiedziałam co mam robić. Z jednej strony chciałam jechać do Polski, z drugiej
wiedziałam, że nie mogę.
-To jest bardzo trudna sprawa Oliwia. Wiem, że chciałabyś
być przy niej, nie rozmawiałaś z nią od dwóch lat, ale tak sobie myślę, że ta
płyta jest dla niej, ale także dla reszty przyjaciół. Tytuł jednej z piosenek
nazywa się „Remember” i chce pokazać, że o nich pamiętasz. Ona to na pewno
zrozumie, zobaczysz ją za miesiąc, a teraz możesz do niej zadzwonić albo coś.
Twoi fani czekają na płytę, nie możesz ich zawieźć.
-Ale ja tak bardzo chciałabym ją zobaczyć... przytulić,
porozmawiać Joe. Czekałam na ten dzień 2 lata, a teraz gdy to się stało ta cholerna
płyta i zobowiązania mi to uniemożliwiają.
-Cholerna płyta? Oliwia nie mów tak, pracowałaś nad nią
bardzo ciężko. Tak ciężko, że nawet nie miałaś czasu do mnie zadzwonić.
-To nie tak Joe... po prostu... ehh...
-A jak ? Oliwia dzwoniłem, pisałem, przyjeżdżałem
wieczorami... Nigdy Cię nie zastałem. Nie rozumiem co się stało. Byliśmy
przyjaciółmi a teraz? Kiedy ostatni raz ze sobą rozmawialiśmy?
-Przepraszam. - Nic innego nie mogłam powiedzieć, nie
wiedziałam, co mam mu odpowiedź. Obiecałam sobie, że już nigdy nie dam mu
nadziei, a teraz, co robię? Nie odzywałam się do niego tyle czasu a gdy
zadzwoniłam z problem on od razu się zjawił.
-I tylko tyle masz mi do powiedzenia? Oliwia to teraz mnie
posłuchasz. Już dawno chciałem Ci to powiedzieć... myślę, że powinnaś o tym
wiedzieć... że ja...
Joe
Chciałem jej powiedzieć, że kocham ją, już tak długo czasu
tłumie to w sobie. Musi o tym wiedzieć, że chcę nią być, o niczym innym nie
marzę i gdy już udaje mi się to wydusić z siebie słyszę jej słowa.
-Spotykam się z kimś. Chcę, żebyś o tym wiedział.
-Wróciłaś do Roberta?! - Na samą myśl o tym kolesiu
wystraszyłem się, nie chciałbym, żeby znowu ją skrzywdził.
-Nie!
Już nigdy do niego nie wrócę. I nawet nie przypominaj mi o nim.
-Więc
z kim? - Byłem wściekły! Ja za nią tęskniłem a ona umawiała się z innym. To nie
sprawiedliwe. Dlaczego ona spotyka się z innymi a mi nie da szansy?!
-Nie
mogę Ci powiedzieć, to tylko sprawa między mną a nim. Nikt o tym nie wie i chcę
żeby tak zostało.
-Nie
rozumiem. - Wstałem i zacząłem chodzić zły po salonie. - Dlatego nigdy Cię nie
było w domu? Bo byłaś z nim? Nie odbierałaś, nie pisałaś...
-Joe
ale o co Ci chodzi? Mam prawo się spotykać z kim chce! Ty masz Blandę, Kevin
Danielle a Nick Alyson! Ja mam siedzieć sama i płakać, że Robert mnie zdradził?
-Martwię
się o Ciebie. Jeżeli to byłby normalny facet powiedziałabyś mi kim on jest.
Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć kto to jest?
-Nie
muszę Ci się tłumaczyć! - Oliwia również się zdenerwowała. Cholera! Jak czegoś
potrzebuje to zna mój numer, ale tak to go nie pamięta! A co ja jestem?
Pocieszycielem?!
-W
takim razie cześć. - Szybko wyszedłem z jej mieszkania trzaskając głośno drzwi.
Oliwia
Wybiegł
wściekły z mojego mieszkania. Nie bardzo rozumiem co tu się wydarzyło w ciągu
ostatnich minut. Było fajnie, aż tu nagle zaczęliśmy się kłócić, sama nie wiem
o co. Teraz to już zostałam zupełnie sama. Tak bardzo chciałabym być teraz w
Polsce... przy Kindze.
Podeszłam
do barku, wyciągnęłam butelkę czerwonego wina, nalałam sobie odrobinę do…
szklanki, nic innego nie posiadałam. Usiadłam sobie na parapecie, wpatrywałam
się w szybę, po której spływały krople deszczu. Cały czas popijałam wino. Nawet
nie pamiętam, kiedy skończyłam jedną butelkę i połowę drugiej.
Rano
obudził mnie wielki ból głowy i dziwny dźwięk. Leżałam na łóżku z zamkniętymi
oczami zastanawiając się co to za piosenka, ale nic nie przychodziło mi do
głowy. Nagle się zorientowałam, że to melodia z mojego telefonu, który gdzieś
dzwonił... i dzwonił. Wolno wstałam z łóżka, strasznie nie lubię kaca i
zaczęłam szukać tego cholerstwa. Leżał w kuchni na blacie.
-Słucham?!
- nie potrafię w takich chwilach był miła. Po pierwsze jest rano, po drugie
spałam, po trzecie mam kaca, po czwarte... - Mamo? To Ty?
-Córeczko...
Kto to jest Kris? - Kris? Skąd ona wie o Krisie? - I dlaczego pozwoliłaś mu się
sfotografować w tym czymś?!
-Czekaj
mamo... o czym Ty mówisz? - Po czwarte na kacu nie potrafię szybko myśleć.
-Wyciekły
Twoje zdjęcia. Dziwkowate zdjęcia! Nie tak Cię z ojcem wychowaliśmy! Jak mogłaś
nam coś takiego zrobić?! Co powie na to rodzina? Jak wstyd! - Zaczęła płakać do
telefonu, cała mama. A mnie tak strasznie suszyło. Otworzyłam lodówkę pełną
zimnej wody mineralnej.
-Są
piękne!! - Usłyszałam w oddali głos Sylwii.
-
Jakie piękne?! Nie widzisz tego i... matko jak ja teraz pójdę do pracy? - Moja
mama znowu zaczęła płakać.
-To
zadzwonię potem, pa. - Szybko się rozłączyłam, bo usłyszałam pukanie do drzwi.
W pierwszej chwili pomyślałam, że to Joe. Może chciał mnie przeprosić za
wczoraj. Zresztą ja też chciałam go przeprosić. Pobiegłam szybko do drzwi, ale
zamiast stał tam Orlando.
-Oliwia
nie rozłączaj się jak z Tobą rozmawiam! Nie mamy czasu na Twoje fochy!
-Fochy?
Orlando naprawdę Ci się wydaje, że chce mi się bawić w jakieś pieprzone fochy?!
Kinga się wybudziła, mam promocję płyty, wszystko zwaliło się mi na głowę. Mam
dość!
-Teraz
masz dość? Jak Ty teraz masz dość to zrezygnuj z tej pracy. Co Ty powiesz po
trasie koncertowej?! Albo Ci zależy albo nie. Powiedz mi to teraz, bo jak Ci
się nie chce pracować to znajdę inną dziewczynę. Myślisz, że na Twoje miejsce
nikt się nie znajdzie? Że jesteś niezastąpiona?! Otóż się mylisz! Więc jak?
Nie
wiem dlaczego, ale po moich policzkach zaczęły płynąć łzy, łzy smutku,
rozczarowania, zmęczenia i tego, że zamiast się cieszyć ze swojego sukcesu ja
się użalałam nad sobą. Orlando wczoraj miał rację, Kinga nie ucieknie, a ja
powinnam zająć się swoją przyszłością. Za dużo włożyłam w nią wysiłku, żeby
teraz przejmować się mamą, Joe, Robertem, Kingą i resztą. Powinno się liczyć to
co jest dla mnie w tym momencie najważniejsze. Dlatego postanowiłam sobie, że
dam z siebie wszystko.
Podczas
pierwszego koncertu, a raczej podczas śpiewania piosenki „Remember” pozwoliłam
sobie na słabość. Podczas pierwszej zwrotki i refrenu cieszyłam się, że jestem
na scenie i śpiewam tą piosenkę, ale śpiewając drugą zwrotkę przed oczami jak w
filmie przebiegały sceny z przyjaciółmi. Chciałam dokończyć tą piosenkę, ale
mój głos się załamał i jedyne co z niego się wydobywało to ciszy szloch.
Publiczność zamilkła, a piosenkę dokończyły dziewczyny z chórków. Reszta
koncertu przebiegła tak jak miałam zaplanowane. Tylko ten jeden raz mi się to
zdarzyło przy tej piosence.
Reszta
dni podczas trasy koncertowej upływała szybko i męcząco. Po koncertach chodziłam
z zespołem na imprezy, poznawałam nowych ludzi i bardzo dobrze się bawiłam.
Fani mnie kochali, z koncertu na koncert pojawiało się coraz więcej osób,
musiałam dodać parę koncertów, bo bilety bardzo szybko się rozchodziły.
Dostawałam bardzo dużo kwiatów, miśków, a nawet biżuterię.
Niestety
koncerty sprawiały, że oddalałam się od Krisa, nie spotykaliśmy się za często,
nie miałam czasu przylatywać do Los Angeles, a Kris nie zawsze miał czas, żeby
towarzyszyć mi podczas wyjazdów. Nasze spotkania były krótkie, ale za to
intensywne. Nie rozdrabnialiśmy się w szczegółach, od razu przechodziliśmy do
seksu. Nie było czasu na rozmowy, zresztą nigdy szczerze ze sobą nie
rozmawialiśmy. Uważaliśmy nasz związek za otwarty, on mógł spotykać się z
innymi, ja mogłam z innymi. Żadne z nas nie było zazdrosne. Nie robiliśmy tego
publicznie, żeby wszyscy wiedzieli, ale też nie dzwoniliśmy do siebie, żeby
powiedzieć, że kochaliśmy się z innymi osobami. Oboje byliśmy zadowoleni z
takiego „związku”
Trasa
koncertowa sprawiła, że nie miałam czasu po miesiącu jechać do Kingi. Sama
stwierdziłam, że wolę dołożyć jeden koncert więcej niż jechać. Chciałam ją
zobaczyć… bardzo chciałam! Ale nie mogłam sobie teraz na to pozwolić. Musiałam
uszczęśliwiać fanów.
Trzy
miesiące po przebudzeniu się Kingi znalazłam trzy dni, żeby pojechać do Polski.
Leciałam w samolocie w nerwach. Mój żołądek co chwile się kurczył z nerwów. Nie
umiałam sobie tego wytłumaczyć, bo czego ja się bałam? Przecież chciałam ją
zobaczyć. Co noc mi się śniła, co chwilę zmieniałam zdanie co jej powiem. I
chociaż miałam już ułożony scenariusz naszego spotkania w głowie nie
spodziewałam się tego.
Jak
ją zobaczyłam leżącą na łóżku w ciemnym pokoju łzy same napłynęły mi do oczu.
Podeszłam do niej bliżej, usiadłam po cichu na krześle obok łóżka, aby jej nie
obudzić. 11 miesięcy jej nie widziałam. Za długo. Było mi tak głupio. Kinga nie
odbierała ode mnie telefonów, mało się odzywała w domu. Zachowywała się
podobnie do mnie jak się dowiedziałam o śmierci przyjaciół. Z tym, że ona była
w śpiączce co wcale jej nie pomagało. Tak naprawdę wybudzenie się to dopiero
początek, potrzebowała teraz rehabilitacji, spotkać z psychologiem i wiele
cierpliwości. Patrzyłam na jej długie włosy, które jej urosły. Na pewno była z
nich zadowolona, zawsze chciała mieć długie.
Gdy
zauważyłam, że się budzi zaczęłam się na nowo denerwować. Nie wiedziałam jak na
mnie zareaguje, nie miałam pojęcia jak się zachowa. Jednak nie spodziewałam
się, że tak mnie przywita.
-Wynoś się stąd!Ten rozdział napisałam jakieś 2 miesiące temu i dzisiaj postanowiłam go dodać.
Chyba powróciłam