Prawdziwa miłość? Dla Oliwi czegoś takiego nie ma. Myślała,
że Robert to ten jedyny, jednak pomyliła się, znowu ją omotał, zakpił z niej i
sprawił, że jej serce rozsypało się na milion małych kawałeczków. Dziewczyna
już zadecydowała, żeby nigdy się więcej nie zakochać, już nie chce cierpieć.
Jej serce już nie wytrzyma kolejnego zranienia. Postanowiła, że teraz poświęci
się karierze, miała coraz więcej fanów, a jej głos był na każdym kroku
chwalony.
Ostatni koncert trasy braci dobiegał końca, a że dzisiaj
były jej urodziny, wiedziała, że Jonasi coś dla niej wymyślą. I nie myliła się,
gdy stała za sceną skąd mogła oglądać ich występ, usłyszała głos Joego, który
poprosił ją na scenę. Uśmiechnęła się do Dani i Blandy, które dzisiaj były z
nimi i poszła w kierunku sceny.
Miała na sobie wysokie szpilki i czuła się jak przed paroma
miesiącami, gdy szła na casting, który otworzył się drzwi na świat. Wspomnienia
powracała a obrazy przewijały się jak w filmie. Wtedy nie myślała, że wygra, po
prostu mama kazała jej tam jechać, więc pojechała. Nie żałowała, była
szczęśliwa, że wygrała, że bracia ją wybrali.
Nie żałowała, że dała drugą szansę Robertowi. Żałowała, że
tak łatwo mu zaufała. Jej psycholog, do którego zaczęła chodzić dwa miesiące
temu, gdy czuła, że już sobie nie daje z tym rady, uważa, że wydarzenia, a
dokładnie wypadek i śmierć przyjaciół, sprawiły, że Oliwia zaufała mu, bo
chciała bliskości osoby, która znała ją i jej przyjaciół.
Doszła do Joego, a tłum fanów zgromadzonych na Stadionie
Wisły Kraków zaczął śpiewać „Sto lat” po polsku, spojrzała na chłopaków, którzy
zgłupieli i nie wiedzieli, co śpiewać. Dziewczyna zaczęła się śmiać i machać do
fanów. Wzięła mikrofon Joego i śpiewała razem z fanami.
-Bardzo, bardzo Wam dziękuję! Jesteście kochani. Cieszę się,
że to właśnie tutaj, dzisiaj z Wami jestem. W moim rodzinnym mieście, na
stadionie mojej ukochanej drużyny. – Zwróciła się po polsku do fanów, ale
zobaczyła, że bracia nic nie rozumieją, więc kontynuowała po angielsku. –
Ostatni rok był dla mnie trudny, ale to dzięki Wam i braciom Jonas czuję, że
nie jestem sama. Mam u Was wielki dług wdzięczności! I obiecuję, że moją muzyką
Wam to wynagrodzę. Jeszcze raz dziękuję za życzenia. Sprawiliście, że Nick nie
wiedział co śpiewać! – Wszyscy wybuchli śmiechem. – Dziękuję!
Oliwia przytuliła Joego, potem podeszła do Nicka, następnie
do Kevina. Ukłoniła się jeszcze przed zespołem, pomachała fanom i poszła za
scenę. Na jej policzkach pojawiło się parę łez, które szybko starła.
Wieczorem poszli do restauracji, aby świętować zakończenie
trasy i urodziny. Były wszystkie osoby, z którymi spędziła ostatnie 5 miesięcy
w trasie, jej siostra z narzeczonym, jej rodzice oraz dziadkowie. Gdy
zdmuchiwała świeczki miała tylko jedno marzenie: żeby zawsze miała wokół siebie
te osoby, bo dzięki nim żyje.
W restauracji zaczęło jej się robić duszno, dlatego wyszła
na chwilę się przewietrzyć, było już późno i ulicą już nikt nie chodził. Poszła
w stronę pobliskiego parku, aby na chwilę usiąść i pomyśleć w samotności.
Znalazła ławkę koło niewielkiego drzewka, usiadła na niej i
zamknęła oczy. Po jakimś czasie poczuła jak ktoś siada koło niej, otworzyła
oczy i spojrzała w bok, aby zobaczyć kto jej zakłóca spokój.
Zobaczyła te same oczy, o których myślała przed chwilą.
-Co Ty tu robisz? – Zapytała cicho.
-Nie pozwoliłaś mi wytłumaczyć. – Odpowiedział wpatrując się
w jej oczy, za którymi tęskni. Wszystko by dał, żeby zmienić czas i móc z nią
spędzać każdą chwilę. – Mam coś dla Ciebie. – Położył na jej kolanach małe
pudełeczko. – Wszystkiego najlepszego.
Oliwia siedziała obok niego i nie wiedziała jak się
zachować, co zrobić. Chciała uciec, ale chciała też tam być. Chciała go
przytulić i powiedzieć mu, że tęskni. Jednak wspomnienia jej na to nie
pozwalały.
-Nic od Ciebie nie chcę. - Oliwia wzięła prezent do ręki i
wyciągnęła w jego stronę.
-Oliwia... przepraszam... - Chłopak nie spuszczał z niej
wzroku, widziała ból w jego oczach i chociaż pojawiła się w jej głowie przez
chwilę myśl, że mówi szczerze, nie umiała mu wybaczyć.
-Za co? Za to, że się mną zabawiłeś? - Robert pokręcił
głową, a na jego policzku pojawiła się łza. - Za to, że pozwoliłeś, żebym Ci
znowu zaufała? - Robert nadal kręcił głową, chciał odsunąć od siebie te złe rzeczy,
które jej wyrządził. - A może za to, że dzięki Tobie już nie umiem zaufać
facetom? Że zniszczyłeś mnie psychicznie? Za co chcesz mnie przeprosić?! -
Oliwia podniosła się z ławki i stanęła przed chłopakiem, a na jego policzku
pojawiało się coraz więcej łez. - Zniszczyłeś mnie, nienawidzę Cię! Nienawidzę siebie,
bo nadal Cię kocham, a nie powinnam! Przez Ciebie związek już zawsze będzie mi
się kojarzył z bólem i cierpieniem, z łzami i zastanawianiem się dlaczego?
Dlaczego wtedy mnie zdradziłeś? A teraz tak w okropny sposób wykorzystałeś? Co
ja Ci takiego zrobiłam, że aż tak mnie nie na widzisz?!
Robert siedział na ławce ze spuszczoną głową. Nie zdawał
sobie sprawy, że ta rozmowa będzie aż taka ciężka. Miał nadzieję, że Oliwia mu
wybaczy i już zawsze będą razem. Dopiero teraz zrozumiał, że już nie ma szans u
niej.
-Nic mi nie powiesz? Będziesz tak siedział? Powiesz mi,
dlaczego po raz drugi zniszczyłeś moje życie?
-Przepraszam...
-Tylko tyle masz mi do powiedzenia?
-Nie Oliwia... ale myślę, że to jest najważniejsze.
Oliwia wzięła dwa głębokie oddechy i się uspokoiła. Nie
chciała przy nim płakać, nie chciała mu pokazywać jaka jest słaba. Wiedziała,
że to jej ostatnia szansa, żeby dowiedzieć się wszystkiego.
-Dlaczego? - Zapytała krótko, ale tak naprawdę to jedno
słowo wystarczało.
Robert nie patrzył na nią, wpatrywał się w swoje buty i
zaczął mówić.
-Byłem parę miesięcy w Anglii, tata mi załatwił staż w
firmie... poznałem tam dziewczynę, 4 lata starszą ode mnie, zakochałem się jak
wariat. Teraz wiem, że to nie była miłość, ale wtedy myślałem, że to
najważniejsza osoba w moim życiu. Pewnego dnia zaczęliśmy się kłócić, nawet nie
wiem o co, ale wtedy ona mi powiedziała, że wszystko co mam zawdzięczam ojcu,
jego kasie i znajomościom, do niczego nie doszedłem sam. I że ona nie może być
z facetem, który za każdym razem musi się prosić taty o kasę. Miała rację...
Oliwia nie bardzo wiedziała, po co on jej to mówi i jaki to
ma związek z nią, ale nie przerywała mu, a Robert kontynuował.
-I wtedy nagle zadzwonił David.... i zaproponował kasę...
dużo kasy... pierwszy raz miałem okazję zarobić, mieć swoje pieniądze, a mój
ojciec nie miał z tym nic wspólnego... I taki był cel, chciałem jej pokazać, że
umiem żyć bez jego kasy....
-Nie wierze... - Oliwia szepnęła.
-I wtedy przyjechałem do Ciebie, na lotnisku Cię
pocałowałem, ale dopiero w Polsce, w kuchni z Twoimi rodzicami zdałem sobie
sprawę, że ja Ciebie kocham. Wiem, może teraz Ci się wydawać, że jestem
najgorszym draniem, zasłużyłem. Ale Oliwia... kocham Cię.
Do Oliwi przestały dochodzić jego słowa, po policzkach
pojawiło się więcej łez, zakręciło jej się w głowie i pomału usiadła na ławce.
-Proszę powiedz coś.... - poprosił ją.
-Jesteś... jak mogłeś? Jak można być takim draniem? I co
ucieszyła się, że masz kasę? Że jesteś popularny?
-Nie mów tak... ona się dla mnie nie liczy. Nie ma jej i nie
będzie.
Oliwia się zaśmiała.
-To tak samo jak ja. Nie ma mnie i nie będzie, tutaj widzimy
się po raz ostatni.
Oliwia wstała i zaczęła się kierować w stronę wyjścia z
parku. Podczas drogi poczuła krople deszczu, które mieszały się z jej łzami na
policzku.
Robert siedział na ławce, nie pobiegł za nią, zrozumiał, że
jest już skreślony. Skrzywdził ją, a ona nigdy mu już nie wybaczy.
Dziewczyna podeszła do klubu, w której trwała jej impreza,
weszła do środka i zauważyła uśmiechniętym braci Jonas, śmiejącą się Sylwię i
jej rodziców, którzy rozmawiali z Panią Denise i Kevinem Jonas, rodzicami
chłopaków. Oparła głowę o ścianę uświadamiając sobie, że jej ostatni rok był
najgorszym w ciągu całego jej życia, ale że dzięki braciom, ma szanse na
uśmiech i robienie coś dla siebie. Wspierali ją od samego początku i gdyby nie
oni i jej mama, która wysłała ją na ten casting, siedziałaby teraz w swoim
pokoju płacząc do zdjęć przyjaciół.
Joe zauważył smutną Oliwię przy ścianie i podszedł do niej.
-Co jest? - Zapytał zaniepokojony, gdy zauważył jej czerwone
oczy i rozmazany tusz.
-Prawda czasami boli... ale myślę, że lepsza jest najgorsza
prawda niż kłamstwo.
Joe popatrzył na nią niewiele rozumiejąc z tego, co powiedziała.
-Możesz mnie przytulić? - Zapytała cicho. Chłopak nie
zastanawiał się, tylko mocno ją przytulił, a dziewczyna zamknęła oczy. Oliwia
cieszyła się, że może przytulić się do swojego przyjaciela, na którego zawsze
może liczyć. Joe cieszył się, że może ją przytulić i przez chwilę sobie
wyobraził, że miło by było gdyby mógł ją ochraniać do końca życia.
Tej miłej scenie w oddali przyglądała się Blanda, która już
dawno miała podejrzenia, że Joe coś czuje do Oliwi i choć nigdy nie była tego
pewna, tak teraz utwierdziła się w swoim przekonaniu. Nie chciała robić mu
teraz awantury, za bardzo go kochała. Wolała poczekać i upewnić się, że to
prawda.
Ponad miesiąc ... ponad miesiąc zbierałam się żeby tu coś napisać. I zaczęłam pisać już 2 tygodnie temu, ale wczoraj zmieniłam zdanie i napisałam wszystko od nowa. Myślę, że tak będzie lepiej. Nie opisywałam całej trasy koncertowej, bo doszłam do wniosku, że Was to zanudzi :)
Mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie jeszcze przed świętami, ale nie obiecuję :)
zapraszam Was na bloga moich koleżanek, które już niestety pomału kończą fajną historię... Ich blog jest całkiem inny od tych które czytałam i pisze, ale bardzo, bardzo mi się podoba! więc ZAPRASZAM :) http://historia-roni.blogspot.com/
Zapraszam również na mojego drugiego bloga :) wedding--bells.blogspot.com
Liczę na szczere opinie :)
czytam=komentuję