-Jesteśmy już na miejscu. - Wyciągnął mnie z rozmyśleń mój
ochroniarz Gerry.
-Dziękuję. - Uśmiechnęłam się do niego i wysiadłam z
samochodu. Poszłam w stronę parku a za mną podążał Gerry. Zobaczyłam go
siedzącego na ławce. Był ładnie ubrany, miał czarną koszulkę z zielonym
napisem, bardzo obcisłą, która pokazywała jego muskuły. Do tego ciemne jeansy i
czarne adidasy, niby zwyczajny strój, a jednak na jego widok serce zaczęło mi
mocniej bić. Dawno go nie widziałam, bardzo dawno, a mimo to nie zapomniałam
jego oczu, nosa, nadal pamiętam smak jego ust...
-Cześć. - Wstał, gdy tylko mnie zauważył i podbiegł do mnie.
-Cześć. - Próbowałam być obojętna na niego, nie sądziłam, że
to jest aż takie trudne.
-Proszę to dla Ciebie. - Podał mi różę. Wzięłam od niego
kwiatka.
-Nie trzeba było...
-Ale chciałem...
Staliśmy tak naprzeciwko siebie nie wiedząc, co możemy
więcej powiedzieć. To Robert zadzwonił rano, że chce się ze mną spotkać, że
jest w Los Angeles i błaga mnie o spotkania. Nie miałam planów na dzisiaj, więc
się zgodziłam, pewnie nawet jakbym nie miała wolnego wieczoru to i tak bym się
z nim spotkała. Potrzebowałam spotkania z kimś, kto mnie dobrze zna,
-Masz ochotę na kawę? - Zapytał po chwili milczenia.
-Jasne.
Poszliśmy w stronę pobliskiej restauracji, mój ochroniarz
szedł oczywiście za nami. Na początku myślałam, że będzie mi to przeszkadzać,
że nie mam chwili samotności, ale po wczorajszym wydarzeniu stwierdziłam, że
dobrze, że był koło mnie. Pojechałam do sklepu i nagle koło mnie pojawiło się
bardzo dużo ludzi, którzy chcieli ze mną robić zdjęcia, mówili coś do mnie. W
pierwszej chwili przeraziłam się tym, ale na szczęście Gerry zapanował nad
sytuacją i po chwili mogłam nadal kupować ciuchy, gdyż to jest ostatnio moją
ulubioną rozrywką.
Naszą podróż do restauracji przerwał nam mój telefon.
Popatrzyłam na wyświetlacz i zobaczyłam imię „Joe”.
-Słucham.
-Cześć, jutro przed próbą chciałbym Cię zaprosić na kawę,
musimy porozmawiać.
-A na próbie o tym nie możemy porozmawiać?
-Niestety nie, chce porozmawiać w cztery oczy.
-No dobrze, to przyjedź do mnie rano, to u mnie wypijemy
kawę, dobrze?
-Ok, to do jutra.
-Pa. - Rozłączyłam się i włożyłam telefon do torebki.
Popatrzyłam ukradkiem na Roberta, którzy szedł z poważną
miną. Nie wiedziałam, co siedzi w jego głowie. Zawsze chciałam wiedzieć dokładnie,
o czym myśli.
-O, czym myślisz? - Palnęłam, nawet nie myśląc o tym, co
mówię.
Robert popatrzył na mnie i zaczął się śmiać.
-Zawsze się Cię to interesowało. Może z wyglądu się
zmieniłaś, ale w środku nadal pozostałaś taka sama. Właśnie o tym myślałem,
zastanawiałem się czy bardzo się zmieniłaś.
-Na pewno każdy się zmienił, ale uważam, że nie zmieniłam
się aż tak bardzo.
-A podobają się Ci się zmiany, które nadeszły w Twoim życiu?
-Chodzi Ci o to, że stałam się rozpoznawalna? To zależy.
Chyba wolałabym, żeby nikt się nie dowiedział o wypadku, ale z drugiej strony
wiele osób pisze do mnie, że mnie podziwia i jeżeli mi się udało po stracie 3
przyjaciół to może im się też uda. Wczoraj napisała do mnie dziewczyna, która
straciła przyjaciółkę i dopiero, gdy usłyszała moją historię podniosła się i
zaczęła żyć. To miłe, wiedzieć, że można komuś pomóc.
-Przynajmniej wiedzą, że nie są sami, że ktoś też przeżył
coś strasznego.
-Dokładnie. - Popatrzyłam na Roberta i się uśmiechnęłam do
niego. Poczułam ciepło na sercu, wrócił mój Robert, w którym się zakochałam.
Weszliśmy do restauracji i zajęliśmy miejsce przy oknie z
widokiem na park.
-Na długo przyjechałeś?
-Jutro wieczorem wracam.
-Oj... - Zrobiło mi się smutno na myśl, że będzie tutaj tak
krótko. Wiem, że będę musiała odchorować później to spotkanie, ale w tym
momencie o tym nie chciałam myśleć. - To oznacza, że mamy jeszcze jakieś 24 h
do Twojego lotu, odejmując noc, próbę... Zostało nam jakieś 5 godzin?
-Nigdy nie byłaś taka dobra z matematyki. Ale rzeczywiście
tyle nam zostało, chyba, że...
-Chyba że?
-Pójdę jutro z Tobą na próbę. - Robert popatrzył na mnie
błagalnym wzrokiem.
-Będzie mi bardzo miło. - Popatrzyłam na niego z uśmiechem, wiedząc,
że to nie jest dobra decyzja, więcej wspólnych godzin równa się z większą
chorobą.
Oliwia wróciła po długim spacerze do swojego mieszkania,
przebrała się w piżamę i usiadła na parapecie wracając do wydarzeń z minionego
dnia, oraz do tych, gdy była dziewczyną Roberta.
Po jakimś czasie spojrzała na zegarek i stwierdziła, że musi
już iść spać, żeby mieć siłę na jutrzejszy dzień.
Rano obudził ją dzwonek do drzwi, nie chętnie wstała z łóżka
i poszła otworzyć drzwi.
-Joe? - Zapytała zdziwiona, gdy zobaczyła chłopaka z dwoma
kubkami kawy.
-Przecież się umawialiśmy. Zapomniałaś?
-Aaa tak! - Dopiero teraz sobie przypomniała wczorajszą
rozmowę z Joe. - Nie zapomniałam, wchodź. Czego się napijesz? - Chłopak
podniósł do góry dwa kubki kawy. - No tak, masz już kawę.
-A, co Ty taka rozkojarzona chodzisz?
-Ja? Wydaje Ci się. Siadaj, chciałeś porozmawiać. - Oliwka
wzięła od Joego kubek kawy, usiadła na kanapie i zaczęła pić ciepły napój.
-Dobrze, przejdę do rzeczy.
-Cieszę się. - Uśmiechnęła się do niego. Była ciekawa, o
czym Joe chce z nią porozmawiać.
-Unikasz mnie. Nie wiem, dlaczego, ale mnie unikasz. Już
mnie nie lubisz? - Spojrzał na dziewczynę, która siedziała obok niego i nie wiedziała,
co powiedzieć. Owszem unikała go, ale tylko, dlatego, że patrzy na nią z
litością, a tego nie lubi. Tylko nie wiedziała, czy może o tym powiedzieć
Joemu. - Milczenie też jest odpowiedzią.
-Po prostu nie wiem, co Ci powiedzieć.
-Prawdę, chyba tak będzie najlepiej. Od tygodnia nie
odbierasz moich telefonów, nie odpisujesz na smsy, a jak się widzimy na próbie
to jak najmniej spędzasz czas ze mną i z Nickiem. O co chodzi?
-O to, że nie chcę, żebyście się nade mną litowali. Już i
tak za długo widziałam litość w oczach znajomych, po prostu chce żebyście mnie
traktowali normalnie.
-Dobrze, postaram się.
Oboje się uśmiechnęli do siebie.
-Czyli między nami już jest dobrze? - Chłopak zapytał.
-Tak. - Dziewczyna szybko odpowiedziała i wstała z kanapy. -
A teraz poczekaj, muszę się przebrać, bo spóźnimy się na próbę.
Oliwia poszła do garderoby, wybrała szarą bluzkę z krótkim
rękawem, krótkie jeansowe spodenki i trampki. Do tego ubrała parę bransoletek,
duży czarny zegarek i długi łańcuszek. Gdy się ubrała, poszła do toalety żeby
się wymalować, włosy związała w luźny kucyk.
-Jestem gotowa.
-Wow, jesteś jedyną dziewczyną, którą znam, która zbiera się
w tak krótkim czasie i wygląda super!
-Dzięki, ty też ładnie wyglądasz.
Przyjaciele wybuchli śmiechem
***
Po dwudziestu minutach dojechali pod studio gdzie, w środku już na nich czekał zespół, przywitali się z wszystkimi.
-Załatwiłem Wam, za tydzień występ w Jimmy Kimmel Live!
Wszyscy zaczęli się cieszyć i przybijali sobie piątkę. To
miał być ich pierwszy występ od czasu powrotu na scenę z nowymi piosenkami.
Mieli wspólny występ w Polsce, ale tam nie śpiewali nowych piosenek.
-Super to, co zaśpiewamy?
-Almost here. - Odpowiedział szybko menadżer. Na te słowa
Oliwia się zakrztusiła wodą, którą właśnie piła. Wiedziała, że będzie musiała
występować przed publicznością, ale nie myślała, że już za tydzień ma śpiewać
razem z braćmi.
-Super! Oliwia cieszysz się? - Joe zapytał podekscytowany.
On się bardzo cieszył, że pierwszy występ będzie właśnie z Oliwią, chciał, żeby
wszyscy usłyszeli jej piękny i naturalny głos. Spojrzał na nią i zaczął się
śmiać.
-Bardzo śmieszne. - Oliwia z trzęsącymi się rękami uderzyła
go w głowę. - A nie możecie zaśpiewać sami?
-Oliwia w końcu musi być ten pierwszy raz. - Nick do niej
podszedł i objął ją ramieniem. - Lepszy pierwszy raz podczas mniejszej
publiczności, niż od razu podczas koncertu.
-Chyba masz rację, ale... - Oliwia nie skończyła zdania, bo
zobaczyła GO. Stał w drzwiach uśmiechając się do niej. Miał na sobie biały
t-shirt, czarną skórzaną kurtkę, jeansy i czarne adidasy, strój bardzo
zwyczajny, ale nie dla niej. Dla dziewczyny on wyglądał pięknie. Gdy tylko go
zobaczyła jej oczy zabłysnęły a na twarzy pojawił się uśmiech, cały stres
związany ze zbliżającym się występem na żywo uciekł, a osoby w pokoju przestały
istnieć.
-Oliwia w końcu musi być ten pierwszy raz. - Mój brat
znalazł się blisko Oliwi, jak dla mnie za blisko i do tego ją objął. Nie żebym
był zazdrosny, ale nie rozumiem, dlaczego podszedł jej tak blisko. - Lepszy
pierwszy raz podczas mniejszej publiczności, niż od razu podczas koncertu.
-Chyba masz rację, ale...
- Oliwia spojrzała w stronę drzwi i od razu rozpromieniła się na twarzy,
jej oczy zaczęły się śmiać, chyba pierwszy raz ją taką widziałem. Podążyłem za
jej wzrokiem i zobaczyłem jakiegoś lalusia w drzwiach, który również się
uśmiechał do niej. Spojrzałem na Nick, który zrobił krok do tyłu i puścił
Oliwię, spojrzał na mnie i zobaczyłem ten jego wzrok, który mówił wszystko, on
się w niej zakochał i wtedy do mnie dotarło, że jesteśmy zakochani w tej samej
dziewczynie, ale co z tego, jeżeli ona uśmiecha się w TEN sposób tylko do tego
lalusia w drzwiach.
-Oliwia w końcu musi być ten pierwszy raz. - Podszedłem do
niej bliżej i objąłem ją ramieniem, nie lubiłem, gdy się stresowała, albo czymś
martwiła. Oliwia już od czasu castingu bardzo mi się podobała, ale niestety nie
miałem dla niej tyle czasu ile chciałbym, bo musiałem jeździć do Nowego Jorku,
ale teraz zamierzam to wszystko zmienić. - Lepszy pierwszy raz podczas
mniejszej publiczności, niż od razu podczas koncertu.
-Chyba masz rację, ale...
- Nagle przerwała zdanie, objąłem ją mocniej, bo myślałem, że zaczyna
sobie to wszystko wyobrażać. Ja wiem, że na początku nie jest łatwo, ale
przecież, ma nas a przede wszystkim mnie, przecież może na mnie zawsze liczyć.
Ale ona nie kończyła zdania, zamiast tego uśmiechnęła się
radośnie, spojrzałem w kierunku jej spojrzenia i zauważyłem jakieś chłopaka, który
wpatrywał się w Oliwię z uśmiechem na twarzy. Puściłem ją i zrobiłem krok do
tyłu, a mój wzrok skierował się na Joego, który wpatrywał się we mnie i odkryłem
szokującą prawdę, jemu Oliwia też się podoba... Więc jest nas trzech.
Zobaczyłam go w drzwiach, wyglądał bardzo seksownie w
białym, obcisłym podkoszulku. Przed oczami miałam jego umięśnioną klatę, którą
często widziałam, gdy byliśmy razem i poczułam, że się rumienię. Podeszłam do
niego i pocałowaliśmy się w policzek.
-Poznajcie mojego yyy... - kogo? Przyjaciela? Chłopaka,
który zdradził mnie z przyjaciółką? Nie Oliwia, wybaczyłaś mu i nie możesz już
tego rozpamiętywać.
-Znajomego. - Robert dokończył za mnie puszczając do mnie
oczko. Podszedł do chłopaków i przywitał się z nimi.
Po trzech godzinach wyszłam ze studia z Robertem i
skierowaliśmy się do najbliższej restauracji, bo oboje umieraliśmy z głodu.
-Twój głos jest jak... jak narkotyk, zawsze go mało.
-Narkotyk? Uważasz, że mój głos jest niebezpieczny.
-Ej no, chciałem powiedzieć Ci komplement, ok może nie najlepszy,
ale nic innego nie mogłem wymyślić. - Zaczęliśmy się śmiać.
Jeszcze tydzień temu nie pomyślałabym, że dzisiaj będę
siedziała w restauracji z Robertem i będziemy się śmiać z mało sensownych
komplementów chłopaka, ale takie jest właśnie życie, nieprzewidywalne. I choć
oboje chcieliśmy poruszyć ten najważniejszy temat, oboje się boimy i nie wiemy
jak się za to zabrać. Chciałabym do niego wrócić, chociaż z drugiej strony boję
się tego, bo nie chce znowu być zraniona. Ale, o czym ja myślę? Przecież to, że
teraz jemy razem obiad to nie znaczy, że do siebie wrócimy... a może jednak?
Czas leciał dla Oliwii stanowczo za szybko i nim zdążyła się
zorientować stali już na lotnisku przed bramkami, wiedziała, że jak Robert je
przekroczy będzie cierpieć z powodu jego wyjazdu. Spojrzała na niego błagalnym
wzrokiem, sama do końca nie wiedząc, o co chce go błagać, czy o to, żeby nie
wyjeżdżał, czy o to żeby ją pocałował, czy o jedno i drugie. Wiedziała tylko,
że będzie za nim cholernie tęsknić, że go kocha i mimo tego, że ją skrzywdził,
nigdy nie przestał być najważniejszą osobą w jej życiu a nawet sercu.
Gdy tylko zobaczył jej smutne oczy, musiał to zrobić.
-Kocham Cię, zawsze Cię kochałem i zawsze będę. Liczysz się
tylko Ty, nikt inny. I mam nadzieję, że kiedyś zapomnisz o tym, co Ci zrobiłem.
Chłopak objął rękami twarz dziewczyny i ją czule pocałował.
-Nie odchodź. - Dziewczyna wyszeptała błagalnym tonem między
pocałunkami.
W tym samym czasie usłyszeli komunikat, że pasażerowie
lecący do Polski proszeni są o skierowanie się już do bramek.
-Wrócę, obiecuję.
Młodzi pocałowali się ostatni raz i chłopak odszedł. Oliwia
stała wpatrując się w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stał Robert.
-Nasze sprawy się trochę skomplikowały. - Powiedział przez
telefon, gdy tylko upewnił się, że dziewczyna go już nie widzi.
-Mam nadzieję, że będziesz umiał je naprawić.
-Wydaje mi się, że już to zrobiłem, ale ta dwójka może
wykorzystać fakt, że wracam do Polski.
-W takim razie, musisz znowu zawitać u niej.
Po ponad miesięcznej przerwie dodałam rozdział, wybaczcie mi, że tak późno, ale ostatnie wydarzenia w moim życiu sprawiły, że nie potrafiłam się skupić i napisać.
Co do rozdziału to podoba mi się, w końcu coś się rozkręca, ale i tak nie ma jeszcze najważniejszego. Chciałabym już być dalej z akcją, bo najnowsze piosenki Taylor Swift idealnie tutaj będą pasować:) No ale pomału do wszystkiego dojdę.
aaa i jeszcze jedno !:) dzisiaj pojawił się prolog na blogu mojej wiernej czytelniczki także zapraszam :) http://straight-in-your-face.blogspot.com/
no i oczywiście zapraszam Was na blog Ani i Patrycji historia-roni.blogspot.com
czekam na szczere komentarze!:)